Stowarzyszenie Historyczne Reduta Częstochowa » Aktualności

27.06.2014 Por. Arkadiusz Ordyński patronem Stowarzyszenia
27.06.2014 Por. Arkadiusz Ordyński patronem Stowarzyszenia

Miło nam poinformować, że na walnym zebraniu członków, które odbyło się w lutym 2014 roku, Stowarzyszenie Historyczne Reduta Częstochowa przyjęło imię patrona, którym został oficer 27 Pułku Piechoty por. Arkadiusz Ordyński. We wrześniu 1939 roku, por. Ordyński dowodził 6 kompanią 27 Pułku Piechoty, wykazując się przy tym nie tylko zdolnościami dowódczymi, ale także osobistym męstwem w trakcie walk w obronie Częstochowy, za co został odznaczony Krzyżem Walecznych.

 

Według najnowszych informacji z 7 czerwca 2016  roku:

 

W związku z przypadającą dzisiaj 110-tą rocznicą urodzin naszego patrona – por. Arkadiusza Ordyńskiego, pragniemy Państwu przedstawić jego rozszerzony życiorys. Było to możliwe dzięki odnalezieniu i nawiązaniu kontaktu z rodziną porucznika, mieszkającą w Australii. Mimo że sytuacja wyjściowa była wręcz beznadziejna, a poszukiwanie osoby, po której ślad urywał się we wrześniu 1939 roku, równało się bez mała szukaniu przysłowiowej igły w stogu siana - udało się. Udało się nie tylko trafić na trop, którą była lista pasażerów statku USAT „General Greely”, ale także drogą dedukcji odnaleźć i nawiązać kontakt z rodziną naszego patrona por. Arkadiusza Ordyńskiego. "Śledztwo" zaprowadziło autora życiorysu aż na wschodnie wybrzeże Australii. W momencie, kiedy wszelkie znaki na niebie i ziemi sugerowały, że to "ta" rodzina, pozostało tylko czekać na odpowiedź na prośby o kontakt rozesłane kilkoma różnymi drogami. W końcu, po tygodniach oczekiwania, kiedy nadzieja przygasła - odezwał się pan Paul Ordynski, jak słusznie zakładał autor - młodszy syn porucznika. W tym momencie, nawet bariera językowa nie stanowiła już problemu, udało się nawiązać regularny kontakt. Poniższy biogram powstał dzięki informacjom przekazanym przez rodzinę oraz w oparciu o udostępnione przez nią dokumenty, choć niestety - dotyczące tylko okresu od wyzwolenia obozu w Dössel. Całość uzupełniają materiały „polskie”, wspomnienia żołnierzy i dokumenty archiwalne.

 

Specjalne podziękowania dla synów: Paula Ordynskiego i Arkadiusza Ordynskiego. Wkrótce zaprezentujemy także pamiątki i zdjęcia, które zostały nam udostępnione przez rodzinę!

 

Arkadiusz Ordyński, urodził się 7 czerwca 1906 roku w Sankt Petersburgu, jako syn Pawła Ordyńskiego i Olgi Orłowej. Miał jedną siostrę, Klaudię. Ojciec Arkadiusza pochodził ze szlacheckiego rodu legitymującego się herbem Ostoja. Rodzina Ordyńskich powróciła do Polski, kiedy Arkadiusz miał kilka lat. Według przekazów rodzinnych, rodzice zmarli w nieznanych okolicznościach ok. 1920 roku (prawdopodobnie zamordowani przez bolszewików), osierocając dwójkę rodzeństwa. Najprawdopodobniej właśnie to było przyczyną, że młody Arkadiusz swój dalszy los związał z walką w obronie świeżo odzyskanej Niepodległości. Jako 14-latek brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Po zakończeniu działań wojennych, pozostał jako żołnierz zawodowy w czynnej służbie wojskowej, która trwała przez cały okres II Rzeczypospolitej. W 1936 roku ukończył Szkołę Podchorążych dla Podoficerów w Bydgoszczy. W stopniu podporucznika, w listopadzie 1936 roku został przydzielony do 27 Pułku Piechoty w Częstochowie. Podczas służby szybko dał się poznać jako dobry wychowawca i wyróżniający się oficer. W trakcie trwania VII Dywizyjnego Kursu Podchorążych Rezerwy Piechoty przy 27 Pułku Piechoty, był dowódcą III plutonu. W „Jednodniówce” wydanej na zakończenie kursu, znalazły się fraszki na kadrę VII DKPRP autorstwa plut. pchor. Janusza Różewicza (starszego brata Tadeusza), w których tak charakteryzuje ówczesnego ppor. Ordyńskiego:

 

Na Arkada
Tu nie trzeba poety,
by zrymować: kobiety.

 

Na marginesie dodajmy, że ppor. Ordyński był wysportowanym, wysokim – jak na ówczesne czasy – mężczyzną (175 cm wzrostu), o niebieskich oczach i kasztanowych włosach, o nienagannych manierach oraz wielu talentach – jedną z jego pasji było malarstwo. Jako oficer i dowódca, ppor. Ordyński miał doskonały kontakt z podoficerami oraz szeregowymi, co wynikało nie tylko z wcześniejszej służby podoficerskiej, ale także z pozytywnych cech charakteru, do których należały m.in. wyrozumiałość i troska o swoich żołnierzy, a jednocześnie stanowczość, konsekwencja w dążeniu do celu i umiejętność podejmowania szybkich decyzji. Według wspomnień żołnierzy, ppor. Ordyński był typem oficera liniowego, dzielącego z nimi wszelkie trudy codziennej służby, ćwiczeń i manewrów: „kiedy trzeba było, brnąc przez najgorsze błota czy śniegi, a także sypiając pod jednym dachem, na tym samym klepisku”. Dzięki wzorowej służbie i doskonałej prezencji, ppor. Ordyński wielokrotnie reprezentował pułk podczas delegacji i różnego rodzaju wydarzeń, a także dowodził kompanią honorową oraz składał meldunki w czasie uroczystości państwowych i wojskowych. Podporucznik był także wybitnym sportowcem, dlatego w pułku został oficerem odpowiedzialnym za wychowanie fizyczne oraz sprawy związane z udziałem żołnierzy 27 Pułku Piechoty w zawodach sportowych, zarówno w dyscyplinach indywidualnych, jak i drużynowych, m.in. w boksie i koszykówce. W czasie służby otrzymał m.in. Medal Pamiątkowy za Wojnę 1918-1921, Medal 10-lecia Odzyskania Niepodległości i Srebrny Medal za Długoletnią Służbę, przyznawany za 20 lat czynnej służby wojskowej. W trakcie mobilizacji, ppor. Ordyński objął dowództwo nad 6 kompanią 27 pp, wchodzącą w skład II batalionu dowodzonego przez mjr. Zygmunta Żywockiego. W ostatnich dniach sierpnia 1939 roku, II batalion 27 pp zajął przygotowane stanowiska na ufortyfikowanej pozycji „Częstochowa”, obejmując odcinek Grabówki i Liszki Górnej. W centrum odcinka znalazła się 6 kompania 27 pp ppor. Ordyńskiego, która zajęła stanowiska od drogi Częstochowa – Kłobuck, po wzgórze 296,6 (obecny teren cmentarza komunalnego na Lisińcu). Pierwszy raz, do walki 6 kompania 27 pp weszła przed północą 1 września, kiedy pod dowództwem ppor. Ordyńskiego ruszył polski atak siłami plutonów odwodowych 4 i 6 kompanii na tyły przeciwnika zagradzającego I batalionowi 27 pp drogę do Częstochowy, w lesie między wsią Kalej a Wręczycą Wielką. Nocny atak zakończył się sukcesem i doprowadził do częściowego rozproszenia i okrążenia niemieckiego A.A.14 (batalionu rozpoznawczego 14.Inf.Div.), z którego największe straty poniósł szwadron kawalerii, a jego dowódca został ciężko ranny. Już od rana 2 września, żołnierze 6 kompanii 27 pp ponownie znaleźli się w ogniu walki, tym razem już bezpośrednio w obronie Częstochowy. Ciężkie, a momentami dramatyczne walki, toczyły się na Grabówce, a zwłaszcza o wzgórze 296,6 w Liszce Górnej (obecnie dzielnica Lisiniec). Ostatecznie, do wieczora 2 września, 6 kompania utrzymała swoje pozycje, a w trakcie walk wyróżnił się jej dowódca – ppor. Ordyński, m.in. w trakcie natarcia kilkudziesięciu czołgów Pz.Rgt.2 na żelbetowy most na Grabówce. Dowódca kompanii osobiście poprowadził do kontrataku pluton odwodowy, co uratowało żołnierzy placówki wysuniętej przed most. Wykazał się przy tym osobistym męstwem, na własnych plecach wynosząc spod silnego ognia czołgów ciężko rannego dowódcę placówki, plut. pchor. Szymona Przedborskiego. Kontratak umożliwił także wycofanie się na drugi brzeg wszystkich żołnierzy placówki oraz wysadzenie mostu w powietrze, co ostatecznie zatrzymało niemieckie natarcie. Jak wspominał por. rez. dr Stanisław Podlewski, adiutant dowódcy II batalionu 27 pp: (…) czołgi chcą sforsować most na szosie Częstochowa – Wieluń w miejscowości Grabówka(…). Chwilami na tym odcinku naszego baonu jest gorąco. Nieprzyjaciel naciera ostro, chcąc spędzić lub zniszczyć wysuniętą placówkę za mostem. Dowódca placówki, podchorąży rezerwy, i kilku strzelców padają ranni. Nadciąga z plutonem dowódca kompanii, por. Ordyński. Nakazuje wycofanie się placówki. Sam bierze na ramiona ciężko rannego podchorążego i w silnym ogniu unosi go do tyłu(…). W następnych godzinach nasilały się walki zwłaszcza o umocnione wzgórze 296,6, gdzie 6 kompania odparła kilka natarć niemieckiego I.R.11 wspartego czołgami Pz.Rgt.2, będąc nawet przy tym zmuszona do kontratakowania w celu odzyskania utraconych pozycji. We wspomnieniach żołnierzy i oficerów II batalionu 27 pp, ppor. Ordyński wymieniany jest jako postać wyróżniająca się w walce, własną postawą dająca przykład żołnierzom nawet w jej najtrudniejszych momentach. Za wyróżniające się czyny bojowe, w trakcie działań wojennych w 1939 roku, ze szczególnym uwzględnieniem walk z 2 września, ppor. Ordyński został odznaczony Krzyżem Walecznych. Szlak bojowy 6 kompanii 27 pp, podobnie jak i całego pułku, wiódł następnie przez Mirów – Srocko – Brzyszów – Małusy – Żuraw – Śmiertelny Dąb, gdzie doszło do kolejnych ciężkich i dramatycznych walk, będących częścią wielkiej bitwy stoczonej przez 7 Dywizję Piechoty w dniach 3 – 4 września między Olsztynem i Janowem. Ostatecznie, mimo częściowego okrążenia, z „kotła janowskiego” udało się wyjść wielu oddziałom 27 pp, które kontynuowały walkę na różnych odcinkach frontu, często aż do października. W nieustalonych jak dotąd okolicznościach, na początku października 1939 roku ppor. Ordyński dostał do niewoli niemieckiej. Został osadzony w Oflagu X A w Itzehoe, gdzie otrzymał numer jeniecki 625. W czasie niewoli, ppor. Ordyński wielokrotnie podejmował próby ucieczki; w styczniu 1941 roku podjął nieudaną próbę ucieczki z obozu w Itzehoe – po schwytaniu przeniesiono go do Oflagu X A w Sandbostel gdzie przebywał do października 1941 roku. Wobec kolejnych prób ucieczki, przenoszono go do kolejnych obozów: Oflagu X C w Lubece (listopad 1941 – wrzesień 1942), a następnie Oflagu VI B w Dössel (wrzesień 1942 – kwiecień 1945). Po próbie ucieczki z obozu w Dössel, Niemcy zagrozili, że za każdą kolejną będą rozstrzeliwać jego współwięźniów, w związku z czym, ppor. Ordyński zaprzestał kolejnych prób. W obozie panowały ciężkie warunki, więźniowie aby przetrwać jedli gotowaną trawę. Aby móc realizować swoją pasję związaną z malarstwem i rysunkiem, ppor. Ordyński wymieniał swoje papierosy na papier i podstawowe przybory. W Dössel gdzie podporucznik spędził najwięcej czasu, powstała kolekcja akwarel i rysunków uwieczniających m.in. oficerów dzielących niedolę. Ppor. Ordyński przyjaźnił się z innymi oficerami 7 Dywizji Piechoty, m.in. ppor. rez. Stanisławem Sankowskim, dowódcą I plutonu 2 kompanii ckm 25 pp, ppor. rez. Kazimierzem Krupskim, dowódcą II plutonu 4 kompanii 74 Gpp czy kpt. Romanem Sulgostowskim, oficerem sztabu dowódcy Piechoty Dywizyjnej 7 DP. W kwietniu 1945 roku, obóz został wyzwolony przez armię amerykańską. W związku z tym, że trwały jeszcze działania wojenne, większość oficerów nie mając dokąd wrócić, pozostała na miejscu utrzymując wojskowy porządek i dyscyplinę, ale już pod polską komendą. Sytuacji nie zmieniła nawet kapitulacja Niemiec, ponieważ Polska znalazła się pod kolejną okupacją – tym razem sowiecką. Większość polskich oficerów, zdawała sobie sprawę z tego co ich czeka po powrocie do Polski, a były to najczęściej aresztowania, brutalne przesłuchania, często śmierć, a w najlepszym wypadku więzienie, wykluczenie społeczne i wieloletnie represje. Ppor. Arkadiusz Ordyński, mający pochodzenie szlacheckie, zawodowy podoficer i oficer Wojska Polskiego, nie miał dokąd wracać. Tym bardziej, że do obozu docierały wieści od tych, którzy jednak zaryzykowali powrót do Ojczyzny. Wobec wiarygodnych informacji o dosłownym „polowaniu” funkcjonariuszy Głównego Zarządu Informacji oraz Urzędu Bezpieczeństwa na oficerów 27 Pułku Piechoty powracających do Częstochowy, ppor. Ordyński postanowił pozostać na emigracji i zaangażować się w formowanie polskich kompanii wartowniczych u boku armii amerykańskiej. Do stycznia 1946 roku, pozostawał w obozie w Dössel, po czym został przeniesiony do Mannheim. 17 maja 1946 roku, rozkazem płk. Franciszka Sobolty, ppor. Ordyński został awansowany na stopień porucznika. W dniach 24 czerwca – 11 lipca 1946 roku, ppor. Ordyński odbył kurs oficerski w obozie szkoleniowym „Kościuszko” w Mannheim, który potwierdził jego kwalifikacje. Następnie został mianowany dowódcą Polskiej Kompanii Wartowniczej nr 4070, którą dowodził do marca 1947 roku. Rozkazem z 13 marca, mimo protestów oficerów, podoficerów i szeregowych kompanii nr 4070, został przeniesiony do PKW nr 4008, gdzie służył do sierpnia 1947 roku. Por. Ordyński był także członkiem Stowarzyszenia Polskich Weteranów. Dalsze losy, skierowały porucznika do polskiego osiedla D.P. Hohenfels-Lechów, gdzie pełnił funkcję szefa bezpieczeństwa w Polish Security Police, a następnie asystenta szefa Biura Emigracyjnego. Osiedla D.P (Displaced Persons) przeznaczono dla osób, które chciały, lecz ze względów politycznych nie mogły wrócić do swojej ojczyzny. W międzyczasie Arkadiusz Ordyński poznał swoją przyszłą żonę – Sonję Paulę Maier. Sytuacja polskich „dipisów” była beznadziejna. Losy Polski, która znalazła się za żelazną kurtyną, zostały przesądzone, a Europa leżała w gruzach – por. Ordyński, podobnie jak wielu polskich oficerów, zdecydował się na emigrację. 14 września 1949 roku, statkiem USAT „General Greely”, który wypłynął z portu w Neapolu, Arkadiusz Ordyński wraz ze świeżo poślubioną żoną (ślub odbył się w niemieckim mieście Heilbronn), opuścił kontynent europejski, 12 października 1949 roku docierając do Newcastle w Australii. Po krótkim pobycie w obozie dla imigrantów, ostatecznie osiedlił się w Coopers Plains w Brisbane na wschodnim wybrzeżu. Pracował jako sprzedawca w supermarkecie (Coles Supermarket) w Brisbane, utrzymywał stałe kontakty z rodzinami innych polskich oficerów, którzy osiedlili się w Brisbane. Do końca swego życia, martwił się o wojenny i powojenny los swojej siostry Klaudii, bezskutecznie próbując nawiązać kontakt lub pozyskać informacje za pośrednictwem instytucji międzynarodowych. Ostatecznie nigdy nie udało mu się nawiązać jakiegokolwiek kontaktu z utraconą Ojczyzną. W 1950 roku urodził się pierwszy syn Arkadiusz Gustaw, a w 1961 młodszy Paul. Arkadiusz Ordyński zmarł 8 sierpnia 1976 roku na zawał serca. Został pochowany na cmentarzu Mount Gravatt Cemetery w Brisbane. Jego żona Sonja, zmarła nad ranem 21 lutego 2014 roku w wieku 84 lat. Bardzo znamienny pozostaje fakt, że między godz. 19 a 20 w dniu 20 lutego 2014 roku, walne zebranie Stowarzyszenia, jednomyślnie podjęło uchwałę o przyjęciu por. Arkadiusza Ordyńskiego na swojego patrona. Po uwzględnieniu różnicy czasowej, w Brisbane była wtedy godzina między 3 a 4 rano 21 lutego… Fakt ten zrobił wrażenie także na rodzinie por. Arkadiusza Ordyńskiego…

 

oprac. Adam Kurus

 

 

Uznając, że przedstawione w życiorysie czyny bojowe, nieprzerwana, ponad dwudziestoletnia służba Ojczyźnie oraz ogólny życiorys postaci, stanowią doskonały wzór do naśladowania dla następnych pokoleń, członkowie Stowarzyszenia jednomyślnie obrali por. Arkadiusza Ordyńskiego za patrona Stowarzyszenia Historycznego Reduta Częstochowa.